Widok z daleka na wąwóz Szopczański |
Ta wycieczka była takim naszym "dopełnieniem Pienin". Dzięki niej udało nam się zobaczyć wszystkie ciekawsze miejsca i ważniejsze szlaki.
Trasa prowadziła z Krościenka żółtym i niebieskim szlakiem przez Górę Zamkową, następnie schodziła zielonym aż do schroniska Pod Trzeba Koronami i ponownie wspinała się żółtym przez Wąwóz Szopczański, aby na koniec jeszcze raz żółtym szlakiem zejść do Krościenka.
Z samego rana nad górami wisiały dość gęste mgły i trochę baliśmy się o widoczność. Ale jeszcze jadąc samochodem do Krościenka, zaczęło się przecierać.
Resztki mgły |
Samochód zostawiamy na parkingu i ruszamy ulicą Trzech Koron w górę. Szybki rzut oka na zegarek. 8:10. Czas idealny. Z każdym metrem wracają wspomnienia ostatniego wyjazdu sprzed 4 lat. Ale dzisiaj mamy inne plany i zamiast wspinać się na Trzy Korony, po prostu je okrążymy.
Idzie się bardzo przyjemnie |
Ścieżka jest szeroka i wygodna, ale stroma, dzięki czemu bardzo szybko nabieramy wysokości. Niebawem otwiera się widok na całe miasteczko.
Panorama na Krościenko. Warto chodzić po górach? ;) |
Jak widzicie, błota brak ;) Wreszcie! |
Dochodzimy do Pienińskiego Potoku, gdzie do żółtego szlaku dołącza się niebieski. Tutaj jest okazja umyć ręce albo napić się wody. Dla potrzebujących odpoczynku są też ławki.
Ktoś jest spragniony? |
Kiedy dochodzimy do rozdroża, skręcamy zgodnie z niebieskimi znakami. Ścieżka staje się znacznie węższa, ale w zamian przestaje być tak stroma. Jest to typowy pieniński szlak - wygodny, zadbany i bardzo zróżnicowany. Przechodzimy przez różne stopnie, schody i małe skałki. Zero błota, zero bocznych ścieżek, na których można zgubić szlak.
Schodki |
W końcu trafiamy na dość długie schody. Jak się za chwilę okazuje dotarliśmy do Góry Zamkowej.
Tablica informacyjna |
Skręcamy w krótkie odgałęzienie szlaku, które pnie się po metalowych pomostach osadzonych na skałach. Po prawej mijamy kapliczkę umieszczoną w skale. Szlak wyprowadza nas na mury i inne pozostałości po XIII wiecznym zamku. Został on ufundowany przez św. Kingę i jest rzadkim przykładem zamku refugialnego, czyli takiego, który służył za schronienie. Po obejrzeniu wszystkiego, cofamy się i ruszamy dalej.
Schody prowadzące do pozostałości zamku. Uwaga, mogą być śliskie! |
Każda skała jest fotogeniczna ;) |
Pozostałości muru |
Zaczynamy wspinać się pod Ostry Wierch, ale dzięki ułożonym schodkom łatwo zdobywamy wierzchołek.
Mnóstwo schodów... |
Na Górze Zamkowej |
Typowy widok na tym szlaku |
A tuż za nim znajduje się polana, gdzie krzyżują się zielony i niebieski szlak. Stąd już tylko pół godziny na Trzy Korony. Przez chwilę mam pokusę żeby wejść na szczyt, ale przypominam sobie, że musimy zejść do miasta na obiad. A dodatkowe wejście na szczyt to strata około półtorej godziny.
Polana Kosarzyska. Szlak w prawo kusi, oj kusi ;) |
Tęsknym wzrokiem patrzę na szczyt, ale za chwilę skręcamy na zielony szlak. I od razu schodzimy w dół. Idzie się bardzo szybko i sprawnie, dochodzimy na dół ponad dwadzieścia minut szybciej niż pokazywały szacowane czasy.
Czasem nawet jakaś skałka się zdarzy |
Ostro w dół |
W pobliżu schroniska. Dalej stromo... |
Jesteśmy zaskoczeni, gdy wychodzimy na polanę i naszym oczom ukazuje się schronisko. Jest 10:30, więc siadamy na ławkach i zabieramy się za drugie śniadanie.
Trzy Korony |
I jeszcze raz |
Tutaj wreszcie spotykamy więcej turystów. Kiedy o 11 ruszamy dalej, czujemy się jak na Marszałkowskiej! W stronę Trzech Koron ciągną tłumy!
Zaczynam żałować, że nie zaplanowaliśmy naszej trasy odwrotnie...
Powoli, z ciężkimi nogami, ruszamy żółtym szlakiem w kierunku wąwozu. Jednak ponad pół godziny przerwy to trochę za dużo. Ale niestety prawie 25 minut czekaliśmy na frytki! Jeśli chcecie coś zamawiać w schronisku Pod Trzema Koronami najpierw zapytajcie ile to potrwa. Chyba, że macie dużo czasu i cierpliwości...
Wchodzimy w wąwóz - zapowiada się ciekawie! |
Wąwóz Szopczański zaczyna się jakieś pół kilometra od schroniska.
Szlak kluczy między dość wysokimi skałami i trzeba przyznać, że jest dość malowniczy. Próbuję zrobić jakieś ładne zdjęcia, ale ludzie są wszędzie. Za nami, przed nami i obok nas. Nie lubię takich tłumów...
Jedyne zdjęcia bez "ludziów" zajmujących pół kadru... |
Wkrótce wychodzimy z wąwozu i zaczynamy dość monotonną wspinaczkę w górę. Jest dość stromo, ale ścieżka ułożona jest w szerokie schody, więc nie ma problemu ze ślizganiem się na małych kamyczkach.
Zaraz po wyjściu z wąwozu |
Podejście |
Było dużo stromiej niż na zdjęciu... |
Niestety na tym odcinku duża liczba ludzi jest jeszcze bardziej uciążliwa, bo trzeba się mijać. Pierwsi turyści schodzą już w dół, a reszta, w tym my, wspinają się w górę. Miejscami robią się chwilowe zatory, szczególnie jeśli ktoś postanawia odpocząć na środku ścieżki. Jakby nie mógł stanąć metr obok. Tak - uwierzcie - byli tacy.
Były też ciekawsze momenty |
Mimo to idzie się dość szybko, a podejście przez to, że strome, nie jest długie. W końcu stajemy na przełęczy Chwała Bogu. Siadamy na chwilę na ławce i w między czasie wypełniamy ankietę o Pienińskim Parku Narodowym.
Na przełęczy Chwała Bogu |
Cały czas z Trzech Koron schodzą ludzie. Część z nich narzeka na kolejkę na górze i problem z wejściem na platformę widokową. W tym momencie przestaję żałować, że nie poszliśmy na szczyt ;)
Ostatnim etapem wycieczki jest zejście do Krościenka żółtym szlakiem. Jest ono dość ostre i mniej więcej od połowy muszę uważać na lewą nogę, bo zaczyna mi dokuczać stara kontuzja biegowa. Jednak najpierw 400m zejścia na zielonym szlaku i teraz drugie tyle w takim tempie okazuje się dość obciążające.
Ostatnie zdjęcie w kierunku Trzech Koron... |
Kiedy wreszcie stajemy na prostym asfalcie wszyscy oddychamy z ulgą. Nasze kolana czują się zmaltretowane ;)
Jeszcze tylko obiad w pizzerii (obok delikatesów centrum). Swoją drogą dobra pizza, całkiem niedroga, naprawdę mogę polecić ;)
Potem jeszcze zasłużone lody, zakupy i kierunek Mizerna.
Podsumowując, wycieczka dość ciekawa, aczkolwiek nie polecam łączenia tych szlaków w ten sposób. Chyba, że tak jak my, będziecie chcieli zwiedzić całe Pieniny wzdłuż i wszerz.
Jeśli nie, wybierzcie się na Sokolicę i pójdźcie dalej niebieskim szlakiem. Fragment przez Czerteż i Czertezik jest naprawdę widowiskowy!
Oprócz tego na pewno Trzy Korony.
Jeśli macie więcej czasu to warto zdobyć Wysoką (1050 m n.p.m.), czyli najwyższy szczyt Pienin i przejść się wąwozem Homole. Naprawdę jest tam ślicznie ;)
A Wy byliście Pieninach? Jeśli tak, jakie są Wasze wrażenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz