Strony

wtorek, 12 lipca 2016

Wąwóz Szopczański i Góra Zamkowa

Wąwóz Szopczański i Góra Zamkowa 

Widok z daleka na wąwóz Szopczański

Ta wycieczka była takim naszym "dopełnieniem Pienin". Dzięki niej udało nam się zobaczyć wszystkie ciekawsze miejsca i ważniejsze szlaki.

Trasa prowadziła z Krościenka żółtymniebieskim szlakiem przez Górę Zamkową, następnie schodziła zielonym aż do schroniska Pod Trzeba Koronami i ponownie wspinała się żółtym przez Wąwóz Szopczański, aby na koniec jeszcze raz żółtym szlakiem zejść do Krościenka.


Z samego rana nad górami wisiały dość gęste mgły i trochę baliśmy się o widoczność. Ale jeszcze jadąc samochodem do Krościenka, zaczęło się przecierać.



Resztki mgły

Samochód zostawiamy na parkingu i ruszamy ulicą Trzech Koron w górę. Szybki rzut oka na zegarek. 8:10. Czas idealny. Z każdym metrem wracają wspomnienia ostatniego wyjazdu sprzed 4 lat. Ale dzisiaj mamy inne plany i zamiast wspinać się na Trzy Korony, po prostu je okrążymy.

Idzie się bardzo przyjemnie

Ścieżka jest szeroka i wygodna, ale stroma, dzięki czemu bardzo szybko nabieramy wysokości. Niebawem otwiera się widok na całe miasteczko.

Panorama na Krościenko. Warto chodzić po górach? ;)

Jak widzicie, błota brak ;) Wreszcie!

Dochodzimy do Pienińskiego Potoku, gdzie do żółtego szlaku dołącza się niebieski. Tutaj jest okazja umyć ręce albo napić się wody. Dla potrzebujących odpoczynku są też ławki.

Ktoś jest spragniony?

Kiedy dochodzimy do rozdroża, skręcamy zgodnie z niebieskimi znakami. Ścieżka staje się znacznie węższa, ale w zamian przestaje być tak stroma. Jest to typowy pieniński szlak - wygodny, zadbany i bardzo zróżnicowany. Przechodzimy przez różne stopnie, schody i małe skałki. Zero błota, zero bocznych ścieżek, na których można zgubić szlak.

Schodki


W końcu trafiamy na dość długie schody. Jak się za chwilę okazuje dotarliśmy do Góry Zamkowej.

Tablica informacyjna 

Skręcamy w krótkie odgałęzienie szlaku, które pnie się po metalowych pomostach osadzonych na skałach. Po prawej mijamy kapliczkę umieszczoną w skale. Szlak wyprowadza nas na mury i inne pozostałości po XIII wiecznym zamku. Został on ufundowany przez św. Kingę i jest rzadkim przykładem zamku refugialnego, czyli takiego, który służył za schronienie. Po obejrzeniu wszystkiego, cofamy się i ruszamy dalej.

Schody prowadzące do pozostałości zamku. Uwaga, mogą być śliskie!

Każda skała jest fotogeniczna ;)

Pozostałości muru

Zaczynamy wspinać się pod Ostry Wierch, ale dzięki ułożonym schodkom łatwo zdobywamy wierzchołek.

Mnóstwo schodów...

Na Górze Zamkowej

Typowy widok na tym szlaku

A tuż za nim znajduje się polana, gdzie krzyżują się zielony i niebieski szlak. Stąd już tylko pół godziny na Trzy Korony. Przez chwilę mam pokusę żeby wejść na szczyt, ale przypominam sobie, że musimy zejść do miasta na obiad. A dodatkowe wejście na szczyt to strata około półtorej godziny.

Polana Kosarzyska. Szlak w prawo kusi, oj kusi ;)

Tęsknym wzrokiem patrzę na szczyt, ale za chwilę skręcamy na zielony szlak. I od razu schodzimy w dół. Idzie się bardzo szybko i sprawnie, dochodzimy na dół ponad dwadzieścia minut szybciej niż pokazywały szacowane czasy.

Czasem nawet jakaś skałka się zdarzy

Ostro w dół

W pobliżu schroniska. Dalej stromo...

Jesteśmy zaskoczeni, gdy wychodzimy na polanę i naszym oczom ukazuje się schronisko. Jest 10:30, więc siadamy na ławkach i zabieramy się za drugie śniadanie.

Trzy Korony

I jeszcze raz

Tutaj wreszcie spotykamy więcej turystów. Kiedy o 11 ruszamy dalej, czujemy się jak na Marszałkowskiej! W stronę Trzech Koron ciągną tłumy!

Zaczynam żałować, że nie zaplanowaliśmy naszej trasy odwrotnie...

Powoli, z ciężkimi nogami, ruszamy żółtym szlakiem w kierunku wąwozu. Jednak ponad pół godziny przerwy to trochę za dużo. Ale niestety prawie 25 minut czekaliśmy na frytki! Jeśli chcecie coś zamawiać w schronisku Pod Trzema Koronami najpierw zapytajcie ile to potrwa. Chyba, że macie dużo czasu i cierpliwości...

Wchodzimy w wąwóz - zapowiada się ciekawie!

Wąwóz Szopczański zaczyna się jakieś pół kilometra od schroniska.

Szlak kluczy między dość wysokimi skałami i trzeba przyznać, że jest dość malowniczy. Próbuję zrobić jakieś ładne zdjęcia, ale ludzie są wszędzie. Za nami, przed nami i obok nas. Nie lubię takich tłumów...





Jedyne zdjęcia bez "ludziów" zajmujących pół kadru...

Wkrótce wychodzimy z wąwozu i zaczynamy dość monotonną wspinaczkę w górę. Jest dość stromo, ale ścieżka ułożona jest w szerokie schody, więc nie ma problemu ze ślizganiem się na małych kamyczkach.

Zaraz po wyjściu z wąwozu

Podejście

Było dużo stromiej niż na zdjęciu...

Niestety na tym odcinku duża liczba ludzi jest jeszcze bardziej uciążliwa, bo trzeba się mijać. Pierwsi turyści schodzą już w dół, a reszta, w tym my, wspinają się w górę. Miejscami robią się chwilowe zatory, szczególnie jeśli ktoś postanawia odpocząć na środku ścieżki. Jakby nie mógł stanąć metr obok. Tak - uwierzcie - byli tacy.

Były też ciekawsze momenty

Mimo to idzie się dość szybko, a podejście przez to, że strome, nie jest długie. W końcu stajemy na przełęczy Chwała Bogu. Siadamy na chwilę na ławce i w między czasie wypełniamy ankietę o Pienińskim Parku Narodowym.

Na przełęczy Chwała Bogu

Cały czas z Trzech Koron schodzą ludzie. Część z nich narzeka na kolejkę na górze i problem z wejściem na platformę widokową. W tym momencie przestaję żałować, że nie poszliśmy na szczyt ;)

Ostatnim etapem wycieczki jest zejście do Krościenka żółtym szlakiem. Jest ono dość ostre i mniej więcej od połowy muszę uważać na lewą nogę, bo zaczyna mi dokuczać stara kontuzja biegowa. Jednak najpierw 400m zejścia na zielonym szlaku i teraz drugie tyle w takim tempie okazuje się dość obciążające.

Ostatnie zdjęcie w kierunku Trzech Koron...

Kiedy wreszcie stajemy na prostym asfalcie wszyscy oddychamy z ulgą. Nasze kolana czują się zmaltretowane ;)

Jeszcze tylko obiad w pizzerii (obok delikatesów centrum). Swoją drogą dobra pizza, całkiem niedroga, naprawdę mogę polecić ;)

Potem jeszcze zasłużone lody, zakupy i kierunek Mizerna.

Podsumowując, wycieczka dość ciekawa, aczkolwiek nie polecam łączenia tych szlaków w ten sposób. Chyba, że tak jak my, będziecie chcieli zwiedzić całe Pieniny wzdłuż i wszerz.

Jeśli nie, wybierzcie się na Sokolicę i pójdźcie dalej niebieskim szlakiem. Fragment przez Czerteż i Czertezik jest naprawdę widowiskowy!

Oprócz tego na pewno Trzy Korony.

Jeśli macie więcej czasu to warto zdobyć Wysoką (1050 m n.p.m.), czyli najwyższy szczyt Pienin i przejść się wąwozem Homole. Naprawdę jest tam ślicznie ;)

A Wy byliście Pieninach? Jeśli tak, jakie są Wasze wrażenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz